Nie podążaj za błądzącymi

Nie podążaj za błądzącymi

Chcesz walczyć z wiatrakami (z systemem) czy chcesz odzyskać swoje dziecko?

Liderzy grup ojcowskich, najbardziej znane osoby, głoszą dość radykalne hasła. Hasła takie jak bojkot sądów i nie stawianie się na rozprawach sądowych. Głoszą hasła, że sądy rodzinne to organizacja przestępcza, że trzeba działań zbrojnych.

Posłuchaj „na chłodno” co mówią. Czy masz szansę dobrze zaprezentować się walcząc z prokuraturą, policją, sędziami? A tym bardziej bojkotując ich i obrażając?
Nie daj się ponieść emocjom. Zważ, w którym przypadku masz większą szansę osiągnąć cel. Myśl samodzielnie, działaj „na chłodno”.

W niektórych kwestiach mają rację. Niektóre idee są słuszne, jak opieka naprzemienna. Kwestia sposobu dojścia do nich.

Zastanawiałem się nawet czy ci ludzie zawsze w taki sposób postępowali czy zaczęli tak postępować bo poczuli bezsilność wobec systemu, zostali przytłoczeni przez chore prawo i ułomnie działające instytucje.
Obstawiam drugie – musieli mierzyć się z systemem by walczyć o kwestie, które są normalnie zupełnie standardowe – jak właśnie kontakt z własnym dzieckiem. Stali się ofiarami systemu i pozostała im walka z tym systemem. Postaraj się uzyskać przede wszystkim swój cel a nie walczyć z systemem. Bądź w tym konsekwentny. Droga nie jest krótka.

Jest jeszcze drugie podejście, z którym ja także się nie identyfikuję. Akademickie podejście naukowe do problemu. Mówię tu o panu Macieju Wojewódce, autorze publikacji w formie e-booka „Alienacja rodzicielska i jej negatywne skutki oraz problemy dziecka wychowywanego przez jednego rodzica” i „Dziecko, rodzic i rozwód oraz alienacja rodzicielska„.
Tu pada bardzo wiele słusznych stwierdzeń, przemyśleń.
Dla mnie jednak zbyt naukowo i ogólnikowo.
Świadomość społeczna jest wstępem do zmian. We wszystkim, w kwestii alienacji rodzicielskiej także. Podejście naukowe, kolokwialnie ujmując, nie jest chwytliwe. Ale takie podejście też jest istotne, potrzebne. Jednak gdy próbowałem dojść do sedna, do konkretnych przypadków, rozmawiać na przykładach – finalnie odniosłem wrażenie w praktyce jakby pan Maciej z jednej strony przeciwny był alienacji rodzicielskiej ale z drugiej strony chciał jej przeciwdziałać wyłącznie absolutnie w sposób naukowy. Same publikacje naukowe świata nie zmienią… Pan Maciej potępia wszelkie karanie matek alienujących dzieci, potępia wypowiedzi gdzie ojcowie w sposób całkowicie zgodny z prawem postanawiają walczyć o kontakt z dzieckiem. Brzmi jak naiwna wiara w to, że uświadamianie problemu poprzez publikacje naukowe „nawróci” matki uparcie alienujące dzieci, a w tym czasie ojcowie nie powinni zabiegać o kontakt z dzieckiem żadną drogą i siedzieć i czekać, bo dziecko nie może być traktowane przedmiotowo. Ktoś słusznie podsumował wszystkie wywody autora jako hasło do rodziców „kochani, nie kłóćcie się”. Któż się nie zgodzi.
Tak w praktyce to ujmując – pan Maciej w mojej ocenie jest na poziomie naukowym przeciwny alienacji rodzicielskiej lecz w praktyce neguje wszelkie praktyczne próby jej przeciwdziałania.
I to czego nie uznaję – pan Maciej wypowiada się autorytatywnie, bezdyskusyjnie uznając słuszność wyłącznie swojej racji, tez przedstawianych przez siebie. Na jego stronie na Facebooku próba dyskusji, kulturalnego przedstawienia odmiennego zdania kończy się usunięciem z grupy z powołaniem się na enigmatyczny zapis w regulaminie lub wrzuceniem linka z odwołaniem do jego publikacji. Enigmatyczne stwierdzenia, brak konkretnych odpowiedzi na konkretne pytania, usuwanie z grupy każdego kto ma odmienne zdanie. Takie podejście do sprawy (a’la dyktator) nie zachęca do współpracy czy zgłębiania czyjegoś punktu widzenia.
Uważam, że postawa, gdzie ktoś samozwańczo mianuje się jedynym i nieomylnym ekspertem w kraju w danej dziedzinie jest bardzo groźna dla ogółu sprawy. Grupa na Facebooku, która jest grupą autorytarnie wypowiadającego się pana Macieja, to miejsce powtarzanych w większości wypowiedzi jak katarynka zwrotów przez właściciela grupy. Bieżąca obserwacja grupy (koniecznie bieżąca, bo wiele wypowiedzi jest usuwanych) pokazuje, że na konkretne pytania nigdy nie ma konkretnych odpowiedzi. Co znamienne – pan Maciej przyznał, że nie ma wykształcenia psychologicznego, co jednak nie przeszkadza mu w stawianiu daleko sięgających diagnoz psychologicznych (merytorycznie i w czasie, bo aż do dzieciństwa) większości osób wypowiadających się w grupie. Przy prośbie aby nie stawiał diagnoz psychologicznych na czyjś temat, stwierdza, że to nie diagnoza a opinia na podstawie wypowiedzi. Ciężko się zgodzić. Ale tak to jest z samozwańczymi ekspertami uznającymi się za jedyny absolutny autorytet i dającymi sobie prawo do oceny wszystkich. Dużo bardziej szkodliwe działanie niż pierwszej wymienionej grupy. Jak na kogoś kto mieni się osobą z kręgu świata nauki i jako profesjonalista – autorytarne uznanie swojej racji jako wyłącznie jedynej słusznej, nie dopuszczenie by wziąć choćby pod uwagę czy przedyskutować jakiekolwiek inny punktu widzenia, stawianie tezy, że wszyscy pozostali działają błędnie i na szkodą – zakrawa na paranoję. I tutaj dodam żartobliwie – to nie diagnoza 😉
Zapytany na grupie czy posiada dzieci odpowiedział, że co kogo interesuje jego życie prywatne. Hmmm… No jednak temat dotyczy dzieci. To tak jakby do maratonu miał trenować ktoś kto sam nigdy nie przebiegł nawet 10 km, a ekspertem od Afryki był ktoś kto w Afryce nigdy nie był. W teorii można. Ale mnie takie coś nie przekonuje. Autorzy książek, eksperci – zazwyczaj na ostatniej stronie okładki dzielą się tym jakie mają doświadczenie w danej dziedzinie, dlaczego się wypowiadają. Tu nie wiemy. Takie prawo każdego. Tak przez analogię – tylko nie chciałbym aby trenował mnie do maratonu ktoś kto nie chce mi powiedzieć czy sam kiedyś przebiegł te choćby 10 km.

Działaj rozsądnie, pamiętaj, że zawsze można odnaleźć rzeczy wartościowe w każdej z grup, z których warto czerpać. Myśl samodzielnie, emocje odstaw na bok.

Ojciec

5 komentarz do “Nie podążaj za błądzącymi

  1. Bardzo dobrze napisane.
    Czyli co pozostaje? Konsekwentna praca nad relacjami (i co to oznacza konkretnie) ze sobą, z dzieckiem i alienatorem (w tej kolejności)?

    1. Praca nad relacjami zawsze. Co tu mówić – temat rzeka. Ja sam jednak nie wierzę w żadne relacje z alienatorem, absolutnie jakiekolwiek, no ale taką postać mam „po drugiej stronie”. Absolutnie jedyna relacja sprowadza się do wymiany pism sądowych i spotkania na sali sądowej. Dosłownie nic poza to. Nad relacjami z dziećmi kiedyś przyjdzie czas by pracować. Pozostały relacje ze sobą i z aktualnym otoczeniem 🙂

      1. Tak. A gdybyś po drugiej stronie miał mniej nienormalną osobę, pracowałbyś poprzez wyjaśnianie i pracę u podstaw? Trochę aby osłabić instynkt, trochę jak „Kochani, nie kłóćcie się.”? Czy 90% alienatorów to ślepy zaułek przy współpracy i zaufaniu?

  2. Chyba tak jest. Alienatorom ciężko jest iść na kompromis. Ma być tak jak one tego chcą i koniec . Tak zwane „Nie bo nie”.

Skomentuj Ojciec Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *