Odwrócić sytuację nie-kontaktów
Skoro tu jesteś i to czytasz to zapewne doświadczyłeś kompletu zdarzeń:
- Są zasądzone kontakty, które przerodziły się w standardowe nie-kontakty.
- Trafiasz znów do sądu, gdzie usłyszysz (od sędzi), że przyjeżdżając po dzieci niepotrzebnie TY je stresujesz, bo po co przyjeżdżasz, skoro wiesz, że nikt ci ich nie przekaże.
- Niektórzy funkcjonariusze policji stwierdzą, że to niezasadna interwencja i odmówią przyjazdu (wbrew temu co Komendant Główny Policji na piśmie w takich sytuacjach im przekazał, że mają robić), a jeszcze sędzia gotowa sugerować, że działasz na szkodę społeczną, bo policjanci mają ważniejsze sprawy niż krzywda dzieci.
- Bez sensu jeździsz, tracisz czas, paliwo, może też trochę nerwów.
- Myślę, że zapewne też doszło do absurdu, że jak nie przyjedziesz, to z kolei wtedy alienatorka jest na tyle bezczelna, że w sądzie zarzuci ci, że nie przyjechałeś (zarazem deklarując, że i tak dziecka by nie przekazała).
Czyli szarpiesz się jeżdżąc na nie-kontakty, a i tak prawie pewne, że to będzie użyte przeciwko tobie.
A gdyby tak odwrócić role w grze o nie-kontakty? Bo to taki teatr, tzw. „gra w ch*ja”. Odwrócić sytuację… Rzucasz piłkę do alienatorki, piłka po jej stronie. Teraz to niech ona da znać, że przygotowała należycie dziecko na kontakt. Jeśli nie – znaczy, że nie przygotowała. A jak przygotowała (nie tylko chodzi o buty, skarpetki itp.) – to dziecko nie będzie odgrywać negatywnej roli wyreżyserowanej przez alienatorkę i spędzi z tobą czas.
Przykładowa wiadomość
2 przykładowe treść wiadomości, jaką możesz wysłać alienatorce w związku z nie-kontaktami:
Ze względu na dobro dziecka, aby zaoszczędzić dziecku traumatycznych przeżyć, proszę abyś dała mi znać przynajmniej godzinę wcześniej, że {imię dziecka} został przez ciebie należycie przygotowany na wyznaczone kontakty.
Skutki…
Jak z każdym działaniem, lub brakiem działania w alienacji rodzicielskiej – tu także jest niewiadoma jak finalnie sędzia na to zareaguje.
Według mnie jednak, same pozytywne skutki dla ciebie, ale też wizerunkowe – stawiasz dobro dziecka ponad konfliktem, stawiasz dobro dziecka na pierwszym planie. A co najważniejsze – nie szarpiesz się, a piłka jest jednoznacznie po stronie alienatorki. W innym wypadku – należy traktować to, że nie wywiązała się z obowiązku przygotowania dziecka do kontaktów. Na wszelką logikę do uwzględnienia w ramach nakazu za nierealizowanie kontaktów.
Co więcej – cel alienatorki to zniszczyć twoje życie. Nie szarp się, żyj swoim życiem, ale alienatorka niech przynajmniej jakieś konsekwencje ponosi tego co wyczynia.
Powiązane wpisy
Oczywiście, przed sądem ma szanse wyjść to na dobre, jednak alienatorce łatwiej będzie wmówić dziecku, że o nim zapomniałeś, że je porzuciłeś gdy nie będziesz przyjeżdżać.
Daj znać w komentarzu pod wpisem czy próbowałeś to tak rozegrać… co o tym myślisz…
Niestety, w moim przypadku sprawa toczy się od niespełna trzech lat, dla dziecka wieki. Córka, sześciolatka, wykształciła w tym czasie wszystkie cechy zaszczutej przez matkę marionetki. Matka oceniona wprost w badaniach OZSS jako osobowość zaburzona, jest wręcz zachęcana przez sędziego do dalszych działań. Nie opuściłem ani jednej wizyty, staram się jak mogę by utrzymać możliwie silne więzi z córką, jednak to za mało i bez zmiany nastawienia systemu matka upośledzić córkę bezpowrotnie. Odnosząc się do Twoich zaleceń muszę przyznać, że w moim przypadku córka wychodzi do mnie pod stałym nadzorem i przy nodze matki, jednak w żadnym wypadku nie ma mowy o jakimkolwiek wyjeździe. Córka wprost mówi, że mama jej nie pozwala na wyjazd.
Niestety, ale piszesz o zupełnych standardach. Ty przynajmniej zobaczysz córkę przy nodze matki. Np. ja wcale nie widzę dzieci.
Nie nazwałbym też tego co napisałem zaleceniami. To po prostu jakiś pomysł – może dobry, może się sprawdzi u kogoś, a może i nie.
Nikt nie ma dziś działającego sposobu na alienację rodzicielską. Mają je jedyni np. rzecznik prasowy sądu, który nieśmiało twierdzi, że przecież są mechanizmy jak zagrożenie nakazem zapłaty. Pewnie i miałyby szansę być skuteczne, gdyby były na poziomie, że jeden nie-kontakt to np. 25% pensji matki (a jak nie pracuje – to 25% tego jakie inne świadczenia uzyskuje).
Straszna historia. Takie spotkania pod nadzorem są lepsze niż nic, ale podobno z drugiej strony też są destruktywne na dłuższą metę. Miałem takie spotkania pod nadzorem dwa lata temu przez 3 miesiące raz na tydzień na ok. godzinę-półtorej po dojeździe 200 km., po miesiącu na szczęście bez. I było to inne dziecko, ale wciąż dziecko było spięte, aby wrócić na dokładny czas, samo pilnowało zegarka. Niby to oznaka obowiązkowości, sam też nie przedłużałem specjalnie, ale…
Miałem podobnie z tym tylko ze syn jeździł na „KONTAKTY”. Obecnie z córka są ale sporadyczne pod kontrolą madki ale ostatnio znów są „wytłumiane”. Niestety lata straco ciężko nadrobić.
U mnie od już prawie 4 lat Sąd ustanawia kontakty i nie śpieszno mu z tym, na szczęście jest jakiekolwiek zabezpieczenie. Szanowna pani Sędzia była, bo już zmieniono ją, nad wyraz nieprzychylna mojej osobie, w czasie rozprawy potrafiła powiedzieć „a co pan będzie uczył matkę jak dziecko ma wychowywać?” Gdy zgłaszałem że matka jest agresywna, nawet dzieci potrafiła uderzyć garnkiem w głowę, to mi pani sędzia zapytała „proszę pana, a czy rzucała dziećmi o ścianę? „.
Kontakty moje się nie odbywają już, bo tak zniszczyli mi córkę że gdy przychodzę to dziecko tylko otwiera drzwi i mówi że nie chce rozmawiać. Długo nad córką matka pracowała, zresztą i cała jej rodzinka, gdy się pojawiałem to zaraz awantura że wszedłem na posesję, popychanie, rzucanie przedmiotami i nagminne wyzywanie przy dziecku.
Kontakty są ustanowione/zebezp poza miejscem zamieszkania, ale matka twierdzi że są realizowane, bo gdy przychodzę to widzę dziecko przez tą minutę czy dwie i to wystarczy.
Napisałeś że wygrałeś sprawę o zagrożenie nakazaniem zapłaty i że nakazanie zapłaty to już tylko formalność.
Czy rzeczywiście nałożyli grzywnę za tyle dni co wnosiłeś?
u mnie nazbierało się już 100dni, ale widzę że sędzina coś kombinuje aby zaliczyć do NIE zrealizowanych kontaktów tylko te dni w których w ogóle dziecka nie było w domu. Za jeden niekontakt jest zagrożenie 100zł. Co o tym sądzicie?
Wystąpienie o nakaz zapłaty po zagrożeniu nakazem zapłaty to NIE tylko formalność. To kolejna gra w ch*ja z alienatorką. Sędzia zamiast policzyć ilość niezrealizowanych kontaktów i przemnożyć przez kwotę, to kretyńskie dyskusje czy byłem, czy nie byłem, czy 5 minut wcześniej, a może 5 minut później, a koronny dowód (w praktyce na to, że jestem ale wedle adwokatki – na to że kłamię, że jestem) to zdjęcie z monitoringu, że kilka minut po tym jak napisałem smsa, że jestem pod bramą to znalazłem się 400 metrów dalej. Mistrzyni intelektu nie wpadła na to, że 400 metrów samochodem pokonuje się jakieś 30 sekund. Więc nie… nakaz zapłaty to kolejna kretyńska szarpanina.
Pierwszy nakaz zapłaty – tak, sędzia nałożyła kwotę za taką ilość dni jak wniosłem. To była młoda, rozsądna sędzia. Może po prostu jeszcze nie spaczona zawodem. Ale pojawiła się chyba tylko na zastępstwo w tym sądzie albo coś, chyba już jej nie ma. I przy drugim nakazie zapłaty trwa cyrk, którego druga runda rozstrzygnie się 12 maja 2022.
I wnoś o podbicie kwoty zagrożenia, skoro dotychczasowa kwota okazuje się nieskuteczna.
Dzięki Twoim wskazówkom złożyłem wniosek o zagrożeniem tydzień temu w Warszawie. W styczniu miałem pierwsze podejście, ale braki formalne przedłużyły sprawę – brak orzeczenia ze wzmianką o wykonalności. Teraz jest jeszcze „lepszy”: więcej niezrealizowanego czasu, tabelki + podliczenie paliwa. Czas pokaże. Wciąż dzięki & wszystkiego naj.
Cieszę się, że to co tu publikuję może pomóc i trochę nosa utrzeć alienatorom. Powodzenia Jure.
Wysłałbym tego SMS-a z polskimi znakami, „Ty” oraz bez ostatniego zdania. Sam pomysł bardzo dobry.
Warto jednak 1 na 3-4 czas z dzieckiem podjechać i ustawowo pocałować klamkę.
Z polskimi znakami w smsach to różnie bywa. Wyślesz a później ktoś zobaczy krzaki. Nie bez powodu Inpost itp. firmy wysyłają bez polskich znaków 😉 Ale to drobiazg. Co do zwrotu „ty” to kwestia aż nazbyt oczywista. Anegdotka – alienatorka rękami adwokat złożyła do sądu zrzut ekranu z telefonu, na którym to widać, że jestem wpisany pod hasłem „Dupek” – więc adwokatka jak i alienatorka, widać siebie warte intelektualnie 🙂
Tak, czasem warto pojechać. Z kilku powodów 😉
Racja! Teraz wszystko jasne 🙂
A za kilka minut napiszę takiego Twojego SMS-a w sprawie kontaktu w środę i na Wielkanoc. Zdam sprawę. Zwykle było: „Ja już nie mam żadnych argumentów, nie umiem jej przekonać.”
Co do Dupek, to zagranie typowo psychologiczne, aby jeszcze bardziej zeszmacić ojca.
ja rozgrywam inaczej: imie. jestem i oczekuje xxxx na dziecko zgodnie z …. z sadu…. z dnia…. Czy dlugo bede czekac ? kiedy dziecko wyjdzie??? jak dlugo.itp..pytania po czym….
sweet focia spod bloku/ drzwi ukazujace to ze stawiono sie w miejsce kontaktu z data i czasem , a gdy juz po czasie kontaktu to krotki tekst: ze kontakt niezreazlizowany dnia… z …. z sadu… z dnia..
na koniec miesiaca prntscr z wiadomosci, i raport do sadu jako wniosek dowodowy.
Po prawdzie, takie coś jest dowodem dopóki druga strona temu nie zaprzeczy. O to chodzi, że taki dowód to sobie można w 3 minuty spreparować samemu z dowolną datą i godziną 😉 Np. dziś zrobię sobie 10 zdjęć a wstawię na nich dowolne daty 😉 To jak sytuacja gdy dowodem jest zrzut ze strony www – gdzie kilkoma kliknięciami wszystko można zmodyfikować, np. na głównej stronie Onetu podmienić foto, nagłówek, treść i zrobić zrzut ekranu 😉 Dowód tylko do czasu gdy druga strona go nie zakwestionuje. Mam nadzieję, że żądna alienatorka tego nie przeczyta 😉
Minus tego opisanego rozwiązania – szarpiesz się, jeździsz ciągle, a alienatorka ma satysfakcję, że Ci życie uprzykrza. a jej koszt tych działań jest zerowy. Wystarczy, że drzwi nie otworzy.
dzieki za odpowiedz!
spreparować nie ma opcji gdy do sweet foci używasz … 2 urządzeń – u mnie to dwie sztuki telefonu 🙂 tzn jeden telefon przed sobą dajesz aby wyswietlal dane rzeczywiste: datą plus godzina ( tak iphon ma jak wzbudza się go – godzina, dzień tygodnia, data ) z widokiem np. na domofon z nazwiskiem albo tabliczka z nazwa ulicy i nr bloku…. a drugi telefon ustawiasz na to co widzisz jak w/w w 1. urządzeniu , czyli widoki plus wskazanie tego, że jesteś w miejscu kontaktu aby zreazlizowac kontakt. jak dobrze pokombinujesz to i Ty sam mozesz sie uwidocznic, czyli masz 3 punkty zahaczenia. wg mnie, nie ma opcji aby to podwazyc czy wymydlic sie.
Przyznam, że bardzo kreatywne. Dobre, naprawdę dobre rozwiązanie 🙂 Dzięki za podzielenie się nim.
Nic nie przebije interwencji policji. Już ze mną tak kombinował prawnik ex. I co ? Powiedziałem by to podważył. Nie zrobił tego i usiadł.
Tylko gorzej, gdy sędzia opierdala Cię za to, że wzywasz policję. Tak jakbyś to Ty był winny łamania prawa. Alienatorka łamie prawo, Ty wzywasz policję (nawet zgodnie z wytycznymi głównego komendanta policji), a sędzia opierdala Ciebie zw wzywanie policji. Cyrk.
Myślę że policja to nie jest dobry pomysł. Alienatorka wmówi dziecku że to Ty wezwałeś policje żeby dziecko zamknęli do więzienia. Policja nic nie zrobi. A dziecko ma dodatkowy stres. Robić fotki, smsy etc. Złożyć o zagrożenie nakazem zaplaty. Zawiadomić prokuraturę z art 207. K. K. I jeszcze jest pozew o naruszenie dobr osobistych. Jest mega ciężko. Po złożeniu zawiadomienia do prokuratury Alienatorka dostała niebieska kartę. I gdyby nie to to bym syna nie widział. Bo sprawa o przymuszenie do kontaktow nawet nie wystartowała bo tak jak powiedział poprzednik pieczątki wykonalności zabrakło…
Jeśli się nie możecie zobaczyć się z dzieckiem bo matka twierdzi, że się dziecko boi ojca, matka się boi was itd., wnieście o kontakty w neutralnym miejscu jak np. Ośrodek Interwencji Kryzysowej czy tym podobne, ja w ten sposób przerwałem roczną bezwzględną izolację, z tym że mnie uwięzili w tym ośrodku z córką…
https://fb.watch/j6samVQ_1M/
Może jest to jakieś rozwiązanie jeżeli jest to miejsce przyjazne dziecku, dostosowane do takich spotkań. Ja miałem nieprzyjemność 4 takich spotkań w Centrum „Pomocy” Rodzinie. Dramat, traumatyczne przeżycie dla dzieci i rodzica. Planuję opisać w odrębnym wpisie na stronie. I też… „system” wtedy wciąga w taką pułapkę i grzęźniesz w niej, jak sam opisałeś.