4 lata w sądzie – w co tu się gra
Spędziłem w sądach już 4 lata. Miałem energię, zapał. Nawet na samym początku wierzyłem, że istnieje prawo (istnieje, wyłącznie teoretycznie), że jego wykładnia jest oczywista. Że sędziowie kierują się prawem. Że ktoś zadba o dobro dzieci.
Czas na podsumowanie po 4 latach. Nie aby się żalić. Nikogo to nie interesuje. Ale byś wiedząc na czym zależy sędziom, mógł może swoje działania ukierunkować tak, aby sędziemu bardziej na rękę było jednak zadbać o dobro dzieci przy okazji dbania o swój interes.
Nawet miałem podsumować ile sędziów poznałem na rozprawach. Ale tak tego wiele, że stwierdziłem, że szkoda czasu. Sprawy cywilne i karne. Sądy rejonowe, okręgowe, apelacyjne. Może kiedyś policzę ile to już spraw i sędziów było… Wystarczy aby po tej skali obserwacji zbudować statystykę.
Żenujący spektakl hipokryzji w oparach absurdu
Idziesz na przedstawienie, zasiadasz w wyznaczonym miejscu i jesteś zmuszony słuchać oszczerstw na swój temat. Siedzisz i jesteś opluwany bez prawa reakcji na ten stek bzdur. To wymaga ogromnego opanowania.
Po takiej ciężkiej rozprawie człowiek czuje się umęczony jak po przebiegnięciu 42 km maratonu. Wiem, co mówię, bo przebiegłem maratony, przebiegłem też bieg 63 km w sierpniowym upale i bieg 53 km po górach. Jeszcze następnego dnia jesteś wycieńczony. Sądowi nie zależy na zakończeniu sprawy, a przede wszystkim nie zależy na rozwiązaniu problemu. Sędzia wyciera sobie twarz wyświechtanym pojęciem dobra dziecka, nawet gdy np. biegli OZSS stwierdzili wprost, że dziecku dzieje się krzywda i wprost, że powinno być z ojcem. Sędzia może dobro dziecka interpretować dowolnie, zależnie od własnych potrzeb. Sprawy w sądzie to wojna na wyniszczenie. Realnie nie ma szans na wygraną, bo nawet, jak już pewnie wiesz, wyrok nic nie znaczy. To wojna na wyniszczenie. Alienatorka zrobi wszystko by cię upokorzyć, zniszczyć psychicznie i materialnie, by zrujnować twoje życie. Ty jesteś sam przeciwko alienatorce i machinie, której w ogóle nie interesuje twoja osoba. W tym wszystkim są dzieci, które są tylko narzędziem do zniszczenia ciebie. Dzieci, które cierpią i będą cierpieć. Walczysz o nie, ale to tylko wojna na wyniszczenie ciebie.
Jeśli matka gotowa jest krzywdzić własne dziecko aby tobie zrobić na złość, to wiedz, że tym bardziej w sądzie nie cofnie się już przed niczym.
W co gra sędzia, na czym zależy sędzi/sędziemu?
Po pierwsze – jak w każdej grupie społecznej, zawodowej są wyjątki szczególnie niechlubne i godne pochwały. Ocenić pozytywnie mogę dwoje sędziów na mojej drodze. Ale gdy większość środowiska jest zgniła, to pozytywna jednostka jest „odcinana”. Np. sędzia sądu okręgowego w sprawie o naruszenie dóbr osobistych postąpił i uzasadnił wszystko jak wszelka logika, sprawiedliwość i prawo nakazuje. Sędzia w sądzie apelacyjnym zjechał tego sędziego, wszystko po kolei co on postanowił i co uzasadnił (nie sprawiło mu problemu w uzasadnieniu twierdzić np. że „w ocenie Sądu Najwyższego […], ale w mojej opinii”). Musiałbyś mieć wyjątkowe szczęście aby na taki pozytywny wyjątek w czarnym stadzie sędziów trafić w sądzie pierwszej i zarazem w sądzie drugiej instancji.
Podstawowy cel sędziego – aby nikt do niego później się nie przyczepił. Aby nikt mu nic nie zarzucał – ani prezes sądu, ani sąd apelacyjny, nikt. To zapamiętaj i zawsze miej na uwadze.
Dlatego dla sędzi/sędziego nie mają większego znaczenia dowody, opinia OZSS. Nie ma znaczenia jak długo sprawa trwa. Jeśli ktoś miałby sędziemu zarzucić, że ponownie nie wysłuchał tego samego świadka alienatorki w tej samej sprawie – to go znów wezwie. Jak alienatorka zrobi zagranie-unik, że np. teraz to ona chce się dogadać i chce mediacji – proszę bardzo, sędzia zagra w tę grę, choć każdy wie, że to tylko kolejna gra na czas. Tak można by wymieniać… Stąd w czasie wysłuchania świadków itp. około 70-80% poruszanych kwestii jest absolutnie nie na temat.
Sędzia w sprawach rodzinnych ignoruje wyroki, ignoruje prawo. Sędzia dąży do utrzymania stanu obecnego. Jeśli alienatorka uprowadziła dziecko (wbrew prawu), alienuje je (wbrew wyrokom) to sędzia zagra w grę alienatorki – będzie grać na czas, a później już woli zostawić dziecko przy matce (no bo tak już jest teraz). Dlaczego? Bo mniejsza szansa, że ktoś sędzi coś zarzuci. To trochę na zasadzie – coś zrobisz, to zawsze ktoś coś ci zarzuci. Nic nie zrobisz – to będzie spokój. Pozostawienie spraw samym sobie (dziecka u alienatorki) jest typowym „nic nie zrobieniem”. Na koniec, gdyby coś, sędzia wykaże, że dogłębnie sprawę badał 3 lata lub dłużej, wszystko „odhaczył” w sprawie i dla dobra dziecka po takim czasie to niech już będzie z matką. Przecież zawsze można stwierdzić, że po kilku latach jak dziecko nie widziało ojca i miało pranie mózgu, to ma bliższą więź z matką. I nikt się nie przyczepi do sędziego. Sędzia zagra w grę alienatorki, a później nagrodzi alienatorkę.
Sędzia tak dalece potrafi grać w grę alienatorki, że wprost zarzuci ci, że postępujesz zgodnie z prawem i zgodnie z wyrokiem. Że postępujesz zgodnie z wytycznymi policji. Sędzia staje się alienatorem, który użyje wszystkiego przeciwko tobie, w którąkolwiek stronę nie postąpisz. Dlaczego? Bo ma wtedy więcej argumentów aby zachować „stan obecny”.
Serdecznie polecam przeczytać cały wpis na Facebooku na stronie Patchworkowo.
Wejść w trybiki tej gry?
Na koniec… Idziesz do sądu to idziesz na wojnę na wyniszczenie, z marnymi perspektywami. Czy jednak iść? Niezmiennie uważam, że tak. Gdybyś widział, że podchodzi typ i zaczyna twoje dziecko leżące na ziemi kopać.. Wyobraź sobie taką scenę. Widzisz, że typ jest potężny i zapewne dostaniesz łomot od niego gdy zareagujesz. Co robisz? Odwracasz się na pięcie i w związku z tym odchodzisz? Czy jednak mimo wszystko idziesz bronić swojego dziecka? Alienatorka wyniszcza twoje dziecko, krzywdzi je. Można dyskutować czy jest zaburzona, chora psychicznie czy tylko z premedytacją to robi. Ale robi to. Dla niej to już nie jest wasze dziecko, dla niej to jest jej narzędzie zemsty na tobie, narzędzie wyniszczenia ciebie. I stajesz w obronie dziecka wiedząc co cię czeka albo odwracasz się na pięcie. Gdybym odwrócił się na pięcie i zostawił krzywdzone własne dziecko – nie mógłbym spojrzeć sobie ani dziecku później w twarz. Więc stanę do tej nierównej walki, zniosę to.
Dlaczego zdjęcie skały do tego wpisu? Będą ci pluć w twarz, mieszać z błotem, a ty musisz to znosić ze spokojem, niewzruszenie jak głaz.
Z obserwacji sądowych spoza spraw rodzinnych (sprawy karne, tzw. prywatnoskargowe czyli prywatne akty oskarżenia) – sądy chronią przestępców – wbrew prawu, wbrew logice, wbrew elementarnym zasadom sprawiedliwości społecznej. I co…? A no nic, bo kto miałby się tym przejmować.
Temat jest prosty. Zabezpieczenie jakie wydaje sENDzina na pierwszej rozprawie w zabezpieczeniu jest ukrytą realizacją art. 26 kc. Tym samym jest to już wyrok wydany na dziecku, które niczym przestępca, będzie miało widzenie z jednym z rodziców.
Jakie ukryte? To jest wprost zastosowanie tego artykułu. W dodatku „u którego dziecko stale przebywa” oznacza w praktyce, że wystarczy, że matka dzień przed rozprawą porwie dziecko i dziecko już jest przy niej a z ojcem na tylko kontakty.
Niestety bywają odwrotne sytuacje (alienator) i o dziwo sądy robią dokładnie to samo. Podpisuję się pod wszystkim co tu napisałeś.
Ja niestety jestem matką, która jest alienowana od córki – sąd pomimo dowodów na nie wykonywanie ugody sadowej i postanowień sądu zabezpieczył miejsce pobytu córki przy alienatorze… Wale głową w mur ale walczę nadal…
Alienatorzy to również ojcowie
Przykro mi. Każda historia alienacji to trudny temat, szkoda i dziecka i rodzica alienowanego. W sądach, niestety, nikt nie kieruje się ani prawem ani dobrem dziecka. Subiektywna ocena sędziego bez uwagi na materiały – to jest sąd. Podpowiem, że gdzieś trzeba przestać już walić głową w mur. I, tak, wiem, są też mamy alienowane, jak choćby mama Ania z kanału YouTube 'Nearly 50 and smiling’. Pozdrawiam.
Ja jestem ojcem dziecka z którym sam nie byłem 15 min. 16 miesięcy i Matka dziecka z Własną matką są bezkarne. Pannie był potrzebny dawca i bankomat. Walczę i mam nadzieję że nie polegnę.